Na polskim rynku działa coraz wiecej zachodnich banków. Chociaż często oferują warunki lepsze od tych proponowanych przez polskie banki, pytanie brzmi - co je ściąga do nienajbogatszej w Europie Polski? Odpowiedzią może być spostrzeżenie byłego pracownika jednego z banków podpisującego się zanormalny:

Polacy są głupi, nie znają się na podstawach matematyki więc skąd zdziwienie, że nie potrafimy liczyć?

Jako pracownik banku obsłużyłem w ciągu 2 lat ok. 1200 kredytów i może przy 3-4 umowach Klient przeczytał umowę, spytał o oprocentowanie, w ogóle zastanowił się ile płaci ponad pożyczaną kwotę. Większość zainteresowana była wyłącznie kosztem pojedynczej raty. Co najlepsze - wielu ludzi cieszyło się, gdy proponowałem ratę w wysokości 100 zł miesięcznie przy kredyciku na 1000 zł na rok, "bo to przecież ZEROWE odsetki"...

Z resztą w bankach zatrudnia się coraz więcej matołów, których zadaniem jest obsługa komputera. Większość obecnej kadry pracującej "za ladą" nie potrafiłaby wyliczyć odsetek półrocznej lokaty przy danym rocznym oprocentowaniu, o uwzględnieniu podatku Belki nie śmiem marzyć. 99% doradców finansowych, opiekunów klienta i innych samozwańczych ekspertów w dziedzinie ekonomii nie wiedziałaby co powoduje, że dziś oprocentowanie lokat jest najczęściej na poziomie 4-7%, a jeszcze półtora roku temu było od 7 w górę, za to pięknie wyrecytuje formułkę zachęcającą do inwestowania w dane TFI.

Ale co się dziwić? Ludzie po studiach ekonomicznych nie wiedzą jak działa karta kredytowa, jak wypełnia się blankiet przelewu. Nie wspominając, że nie wiedzą kto pracuje w sferze budżetowej, a czym różni się emerytura od renty wie ten kto pisał pracę dyplomową o ZUS. Świadomość ekonomiczna Klientów spada, spada również poziom wiedzy obsługi, a tym samym redukuje się koszty zatrudnienia świadomej osoby, bo ta zaczyna być zbędna.

Zatrudnia się lalunie i modeli, którzy wyglądem mają przyciągnąć do placówki, zauroczyć Klienta i SPRZEDAĆ Mu konto, kartę, cokolwiek. Świadomie użyłem słowa SPRZEDAĆ, bo na tym obecnie polega obsługa w banku. Nie na doradztwie i pomocy w finansach, a na wciśnięciu jak największej ilości produktów i wyciśnięciu z Klienta jak najwięcej kasy. Bankom zależy jedynie na dobrej sprzedaży, na wykonaniu planów, wyciśnięciu ze swoich niewolniczych sprzedawców ostatnich sił. Tak tak sprzedawcy - nie cieszcie się, że pracujecie w banku, bo wycisną z was życie jak sok z cytryny, a jak by mogli, to na wasze miejsce posadziliby małpę, która wpisywałaby te same dane za banana. Na przeszkodzie stoi jednak fakt potrzeby komunikacji i tzw. aktywnego słuchania Klienta. I nie piszę tego dlatego, że jestem obleśnym dziadem, który ma zeza i dlatego go zwolnili. Jestem 26letnim, w miarę przystojnym facetem, który nie jeden kredyt podpisał "za oczy" i na dobry bajer. Zrezygnowałem sam, bo nie chciałem pracować w tym bagnie.  

Ponadto pragnę zauważyć, że Polska jest zaściankiem Europy i żaden zachodni bank (bo polskich już nie ma) nie traktuje Polaków poważnie. Pamiętajcie - głupi i biedny dwa razy traci! Pogłębiającą się polską głupotę już pokazałem, a biedę każdy widzi na ulicy. Jesteśmy biedni więc płacimy po 24-28% na kartach kredytowych gdy przykładowo we Francji jest 2-4%. Ustawę antylichwiarską omija się poprzez dołożenie ubezpieczenia (często obowiązkowego), a to od utraty pracy, od uszczerbku na zdrowiu wynikającego z wypadku komunikacyjnego, śmierci itd. Ludzie chętnie się na nie decydują, bo zamartwianie się to nasza cecha narodowa ale mało kto doczyta, że np. wypłata nastąpi gdy utracimy pracę na skutek upadku meteoru, a uszczerbek na zdrowiu będzie dotyczył min. 50% ciała.  

Dlaczego tak dużo płacimy bankom? A czym polski klient może skusić zachodni bank żeby rozwinęła się konkurencja? Dlaczego zachodni bank ma się starać o polskiego, biednego klienta? 90% polskich klientów banków posiada rachunki tylko w celach bieżących - przynosi do banków swoje wypłaty, które przejada i w najlepszym przypadku zostaje z zerem. Ktoś powie - przecież pożyczają sporo pieniędzy i potem oddają, zgadzając się na ogromne odsetki. Ok! Ale pożyczając, bank podejmuje ryzyko, że nie oddacie. Kogo sami lepiej byście traktowali? Dziada, który pożycza na 30 lat czy bogacza przynoszącego wam kasiorę w worku? Banki po prostu rzucają nam ochłap, wciskają kit, żeby nie było, że mają nas gdzieś, a tak na prawdę, to wisi im przeciętny Polak z wpłatami na poziomie 1500zł. Chcesz to bierz kredyt, zarób się na śmierć i oddawaj na naszych warunkach, jak się nie podoba to mieszkaj w kartonie/pierz na tarze/jeździj rowerem/ bądź szczerbaty (tak, tak...Polacy są zmuszeni brać również kredyt na poprawę uzębienia).

Banki zarabiają na naszej głupocie i tyle! POLAKU! ZASTANÓW SIĘ! BANK NIE JEST JUŻ INSTYTUCJĄ ZAUFANIA PUBLICZNEGO! Pozdrawiam świadomych!

Nic więcej dodać nic ująć, niestety sytuacja materialna Polaków zmusza do korzystania z kredytów nawet na lichwiarskich warunkach, a już w Biblii były zawarte słowa że lichwa jest grzechem.